Do tej pory, gdy inne związki zawodowe wchodziły w spór z władzą, NSZZ „Solidarność” zazwyczaj stała z boku. Jeżeli już postanowiła się włączyć do sporu, to raczej symbolicznie na poziomie sekcji branżowych. Ale Solidarność jako całość popierała rząd PiS i nigdy się z tym nie kryła. Miała z tego wymierne korzyści.
Za namową i pod presją tego związku został w Polsce wprowadzony zakaz handlu w niedziele. Jednym z posłów PiS jest były lider związkowy Janusz Śniadek. „S” popiera każdy program społeczny PiS. Związek oficjalnie popierał również Andrzej Dudę, gdy kandydował na prezydenta.
Protokół rozbieżności między rządem a Solidarnością
Ostatnio jednak zaczęło się coś psuć. PiS nie chce na przykład zrealizować ważnego dla „S” postulatu. Chodzi o wprowadzenie emerytur stażowych.
Emerytura stażowa to nowa możliwość przejścia na emeryturę bez względu na wiek po wykazaniu się okresem ubezpieczeniowym – 40 lat dla mężczyzn i 35 lat dla kobiet. Oznacza to, że jeśli w tym czasie wpłaciło się składki pozwalające na wypłatę co najmniej minimalnej emerytury, każdy będzie miał prawo dokonać wyboru, czy chce dalej pracować, czy zakończyć aktywność zawodową.
Piotr Duda, przewodniczący „S”, uznał ostatnio, że ten projekt blokuje sam Jarosław Kaczyński.
Ale związkowcy są źli na władzę nie tylko z tego powodu. – Dajemy szansę rządowi. Doszliśmy do porozumienia w sprawie minimalnej podwyżki wynagrodzenia w wysokości 20 proc. Nie możemy przyjąć do wiadomości, że w szeroko rozumianej sferze finansów publicznych będzie na poziomie tylko 7,8 proc. przy inflacji za wrzesień 17,2 proc. Tu nie można mówić o podwyżce – powiedział ostatnio Duda związkowiec.
Duda: Spotkanie z premierem głęboko nas rozczarowało
Dziś już wiadomo, że miło nie będzie. Solidarność po raz pierwszy od objęcia władzy przez PiS wychodzi na ulice i organizuje wielką demonstrację w Warszawie. W czwartek 17 listopada do stolicy ma zjechać 20 tys. osób, żeby pokazać swoje niezadowolenie.
To pokłosie jeszcze październikowych rozmów z premierem Mateuszem Morawieckim. Mówiono wtedy o powstrzymaniu wzrostu cen energii, o podwyżkach płac w „szeroko rozumianej sferze finansów publicznych” i o przyjęciu ustawy o tzw. emeryturach stażowych. – Niestety spotkanie głęboko nas rozczarowało. Pan Premier na wszystkie nasze postulaty miał jedną odpowiedź: jest wojna, jest inflacja... Żadnych propozycji, żadnego otwarcia. Stąd też nasza decyzja o proteście na ulicach Warszawy. Trzeba to jasno podkreślić: nie będziemy demonstrować przeciwko komukolwiek. Chcemy jedynie, żeby nasze postulaty zostały poważnie potraktowane, dlatego też bardzo ważny jest nasz jak najliczniejszy udział w tej manifestacji – wyjaśnił Marek Bogusz, przewodniczący podbeskidzkiej Solidarności.
„S” podkreśla przy tym, że protest nie zamyka drogi do porozumienia z rządem.
Napisz komentarz
Komentarze