W jednej z Biedronek w Rzeszowie zakupy robiła matka, której towarzyszyła gromadka dzieci w wieku 1, 4 i 7 lat. Wszystko było w porządku do momentu – jak relacjonuje „Gazeta Wyborcza” – kiedy dzieci wzięły sobie po bułce. Jedno z nich zjadło ją natychmiast. Kajzerka kosztowała 33 grosze.
Przy kasie kobieta zapłaciła tylko za dwie i – jak mówi – stało się to przez nieuwagę. Od razu podeszło do niej 2 mężczyzn.
Dopytywali się o paragon i liczbę kupionych bułek. Wtedy okazało się, że za jedną nie zapłaciłam.
– opowiada kobieta
Mężczyźni nakazali kobiecie, żeby wróciła z nimi do sklepu.
Kierownik Biedronki poinformował ją, że musi wezwać policję do kradzieży bułki. Radiowóz na miejsce miał podjechać na sygnale, co, jak mówi pani Justyna, wystraszyło jej dzieci.
Policjanci pośmiali się, pożartowali i dali upomnienie.
– dodaje kobieta
Bo młody pracownik „podjął błędne decyzje”
Marta Tabasz-Rygiel, rzeczniczka podkarpackiej policji, potwierdza, że taka sytuacja miała miejsce. I wyjaśnia, że wezwanie było zasadne.
Z kolei Jan Kołodyński, menedżer ds. komunikacji korporacyjnej w sieci Biedronka, tłumaczy sytuację tak:
Sprawdziliśmy dokładnie całe zdarzenie wśród personelu oraz na nagraniach z kamer wideo. Każde tego typu zgłoszenie do naszego Biura Obsługi Klienta traktujemy poważnie i zawsze analizujemy pod kątem zgodności z procedurami, ale także okoliczności towarzyszących danemu zgłoszeniu. W tym konkretnym przypadku taka sytuacja nie powinna mieć miejsca i w związku z tym przeprosiliśmy naszą klientkę za zachowanie personelu, który brał udział w tym zdarzeniu.
- Jan Kołodyński, menedżer ds. komunikacji korporacyjnej w sieci Biedronka
Zdarzenie tłumaczy także młodym stażem pracownika, który „podjął błędne decyzje”.
Napisz komentarz
Komentarze