1 lutego 2023 roku, przestało obowiązywać zwolnienie myjni samochodowych z posiadania kasy fiskalnej. To oznacza, że płacąc za każde mycie samochodu, klient musi otrzymać paragon. Nawet jeżeli korzysta z urządzenia samoobsługowego.
To wszystko jest problematyczne, bo jeżeli jest to myjnia tradycyjna, to za usługę płaci się w kasie i wówczas sprzedawca wydaje pokwitowanie. Ale już przy systemie automatycznym jest z tym gorzej. Tak samo z np. odkurzaczami na monety.
Co prawda Ministerstwo Finansów przypomina, że jest jeszcze inne wyjścia, ale też nie należy do najprostszych. Chodzi o to, że paragon nie musi być wydrukowany jeżeli klient zobaczy potwierdzenie zapłaty (z dokładnymi danymi firmy wykonującej usługę). Taka informacja może się np. pojawić na elektronicznym wyświetlaczu.
Przedsiębiorcy są jednak przerażeni. Serwis wnp.pl wręcz pisze o ciosie w całą branżę:
Mimo iż jeszcze we wrześniu rozważana była również data 1 kwietnia 2023 r., lutowy termin stał się ostateczny. A szkoda, bo - jak się okazuje - przedsiębiorcy prowadzący myjnie samochodowe i z tym terminem sobie nie poradzili.
Nowych kas powinno być przynajmniej 25 tys., a nie wszędzie już są.
Przeciętnie nasza myjnia ma 6 stanowisk i 4 odkurzacze. Na każdym z tych stanowisk trzeba zamontować kasę, czyli mamy 10 kas na jedną myjnię - w sumie ok. 25 tys. zł. Do tego dodatkowo po ok. 500 zł za założenie takiej kasy oraz stała miesięczna opłata abonamentowa w wysokości 45 zł, której życzy sobie jedyny w kraju producent, jakim jest Novitus. To są dodatkowe koszty, których wcześniej żadna fiskalizowana branża nie miała.
- Dariusz Roicki, prezes spółki Robo Wash, która prowadzi kilka myjni w Warszawie i w Koninie
To kolejny problem, a następny dotyczy tego, że sprzęt, jedynej firmy w Polsce zajmującej się takimi kasami, często nie jest kompatybilny z urządzeniami w myjni. Czyli trzeba je wymienić, a to kolejne wydatki.
Napisz komentarz
Komentarze