Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
czwartek, 21 listopada 2024 13:41
Reklama

"Przygoda goniła przygodę" - tczewianie wrócili z Kirgistanu

Pokonali 13 tysięcy kilometrów jadąc UAZ-em do Kirgistanu i z powrotem. Natalia, Kasia, Mateusz i Tomek z podróży życia wrócili już ponad dwa tygodnie temu, ale wciąż nie mogą ochłonąć po tym, co przeżyli.
"Przygoda goniła przygodę" - tczewianie wrócili z Kirgistanu
Kliknij aby odtworzyć
Wykryliśmy, że korzystasz z programu blokującego reklamy w przeglądarce (AdBlock lub inny). Dzięki reklamom oglądasz nasz serwis za darmo. Prosimy, wyłącz ten program i odśwież stronę.

Natalia Łosiak, Kasia Kryczyk, Mateusz Padykuła i Tomek Leczkowski przed rokiem pojechali polonezem na południe Europy. Po tej wyprawie postanowili poszukać mocniejszych wrażeń. Wraz z dwiema zaprzyjaźnionymi ekipami z Bydgoszczy pojechali przez Ukrainę, Rosję i Kazachstan do Kirgistanu. - Przygoda goniła przygodę - mówią wciąż rozemocjonowani, choć od ich powrotu do domu minęły przeszło dwa tygodnie. Gdy rozmawiamy w jednej z tczewskich kawiarni, nie wiedzą od czego zacząć swoją opowieść.

- Kiedy przed wyjazdem mówiliśmy naszym znajomym, że jedziemy do Kirgistanu, wszyscy łapali się za głowę, a dla nas to był po prostu kolejny wyjazd - mówi Natalia. Trudno się jednak dziwić reakcji przyjaciół. Cel był ambitny - przejechać 13 tys. kilometrów w obie strony, na dodatek UAZ-em, w mało komfortowych warunkach.

Pierwszą awarię (jedną z wielu) mieli już za Bydgoszczą. Kilka godzin opóźnień nie zniechęciło ich jednak do dalszej podróży - chcieli jak najszybciej wyruszyć w dalszą podróż. Do trudnych warunków panujących na trasie wewnątrz UAZ-a musieli się szybko przyzwyczaić. Pierwszy odcinek, do granicy ukraińsko-rosyjskiej pokonali bez dłuższego postoju. - Było głośno, cały czas nami trzęsło, ale daliśmy radę - wspominają.

Na granicy z Rosją zderzyli się z celniczymi procedurami, ale opuścili Ukrainę i pojechali dalej. W Kazachstanie i Kirgistanie spotkali się z wyjątkową gościnnością. Gdy tylko przytrafiła się jakaś awaria, nie było problemu z naprawą. - Ludzie rzucali wszystko tylko po to, żeby nam pomóc - wspomina Mateusz. Tubylcy robili sobie z nimi zdjęcia, obwozili po okolicy, zapraszali do swoich domów.

- Któregoś dnia prosto z imprezy wyruszyliśmy nad wyschnięte Jezioro Aralskie, żeby zobaczyć zalegające tam wraki statków - opowiadają nasi rozmówcy. Bardzo zależało im na tej wycieczce, jednak kazachscy przewodnicy nie spisali się najlepiej. Po przejechaniu przez pustynię 70 kilometrów zaczęło się kończyć paliwo. Ostatecznie do jeziora nie dojechali. Trzeba było zawracać, a cała podróż zajęła ponad dziesięć godzin.

Dokąd pojadą za rok? Tego nie chcą do końca zdradzić. - Pewien plan już jest. Zamierzamy przejechać 13 tys. kilometrów w jedną stronę. My wrócimy samolotem, a nasz UAZ statkiem - mówi Natalia.

Ekspedycja miała swój charytatywny cel. Dzięki darczyńcom, którzy zamieszczali na autach swoje logotypy, wszystkie trzy ekipy zebrały ponad 6 tys. złotych. Cała kwota zostanie przeznaczona na rehabilitację cierpiącej na małogłowie Paulinki.

A jak wyglądały przygotowania do tegorocznego wyjazdu? Posłuchaj naszej poprzedniej rozmowy z Natalią, Kasią, Mateuszem i Tomkiem. Znajdziesz ją tutaj - KLIK!


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama