"Nie mogliśmy w to uwierzyć"
Swoją historią Maria Montegu podzieliła się na naszej antenie w rozmowie z Aleksandrą Hotowy:
Najpierw było uczucie całkowitej niewiarygodności, to co działo się w nocy [...], nie mogliśmy w to uwierzyć.
Moje dzieci, tutaj, w Polsce, od pierwszej godziny zaczęły mnie atakować, abym już wyjeżdżała. Ja nikogo nie mam w Ukrainie, moja rodzina jest tutaj. Oni tutaj mieszkają, wnuczka chodzi tu do szkoły. Nie wiadomo było, czy ja ich jeszcze kiedyś będę mogła zobaczyć.
Pierwsze godziny napaści Rosji na Ukrainę były dla obywateli tego państwa olbrzymim szokiem. Jak przyznaje Maria Montegu, ze względu na to, że wcześniej była już w Tczewie, zdecydowała się na podróż autokarem - tym, którym zwykle docierała do Polski. Okazało się, że miejsca w tym autobusie były dostępne. Jak przyznaje Pani Maria, w tamtym momencie Ukrainki i Ukraińcy nie wiedzieli jeszcze co zrobić. - Miałam szczęście i wyjechałam - mówi nasza rozmówczyni.
Wieczorem wyjechałam. Na granicy byli już ludzie, było już dużo autobusów, ale jeszcze było spokojnie. O 21:00 była decyzja władz Ukrainy, aby mężczyźni nie wyjeżdżali - ci, którzy jechali, musieli wyjść z autobusu. Na ulicy było dużo matek z dziećmi i to ich kierowcy sadzali na miejsca mężczyzn. Autobus był zapełniony, żeby wszyscy mogli wyjechać...
- Maria Montegu
Pani Maria wyraża nadzieję, że będzie mogła jeszcze wrócić do Lwowa. Teraz angażuje się w pomoc tym, którzy tak jak ona - uciekli z zaatakowanej przez Rosję ojczyzny. Maria Montegu przyznaje, że obywatele Ukrainy nie spodziewali się, że w konflikt zaangażuje się także Białoruś.
Całą rozmowę Aleksandry Hotowy z Marią Montegu wysłuchacie tutaj:
Napisz komentarz
Komentarze