Inwazja na ukraińskie tereny rozpoczęła się w ubiegłym tygodniu po tym, jak prezydent Rosji Władimir Putin skierował swoją armię na tereny separatystycznych republik, pod przykrywką „operacji pokojowej”. Szybko okazało się, że działania te z pokojem niewiele miały wspólnego. Od kilku dni cały świat obserwuje kolejne akty agresji i militarne ataki rosyjskich wojsk m.in. w Charkowie, Kijowie i innych miejscowościach. Ofiarami bombardowań padają często niewinni ludzie. Choć obydwie strony konfliktu prowadziły już rozmowy na temat zakończenia inwazji, nie udało im się dotychczas wypracować porozumienia.
Jak donosi portal RMF24, wojna ta może przyczynić się do podwyżek cen produktów zbożowych. W publikacji czytamy, że Ukraina to producent aż jednej czwartej światowego eksportu zboża. Przez wzmożone działania militarne zamknięte został tam porty morskie, a transport jest sparaliżowany. Niepewna jest również przyszłość nowych zasiewów. Kolejnym niebagatelnym eksporterem zbóż jest Rosja, która poprzez nałożone na siebie sankcje nie może wysyłać towaru.
Taka destabilizacja natychmiast odbiła się na międzynarodowym rynku zbóż, gdzie zaledwie przez tydzień pszenica podrożała już o 20 proc. Według informacji uzyskanych przez reporterów, Rosja i Ukraina produkują na świecie łącznie 29 proc. pszenicy, 19 proc. kukurydzy i 80 proc. oleju słonecznikowego.
Do sprawy odniosła się Monika Piątkowska, prezes Izby Zbożowo-Paszowej, która twierdzi, że „nie ma zagrożenia bezpieczeństwa żywnościowego w Polsce”. Ekspertka prognozuje jednak, że „wojna w spichlerzu świata” może przyczynić się do wzrostu cen poszczególnych produktów.
To nie jest dobra informacja, bo to oznacza, że będziemy płacić więcej, ale to naturalny stabilizator, bo surowiec jest w kraju.
- Monika Piątkowska, prezes Izby Zbożowo-Paszowej
Napisz komentarz
Komentarze