Dziennikarze portalu Business Insider rozmawiali z przedstawicielami banków. Według nich od 24 lutego coraz częściej obserwowane jest zjawisko wyrażania niepochlebnego zdania o prezydencie Rosji... w tytułach przelewów. Hasła takie, jak: „J***ć Putina” czy „Putin c**j” używane są m.in. przy dokonywaniu wpłat na rachunki bankowe akcji charytatywnych na rzecz Ukraińców. I choć w pierwszej chwili może się wydawać, że chodzi tu tylko o złamanie zasad kultury bycia, to jednak opisany problem jest również natury „technicznej”.
Banki stosują w swoich systemach procedury, które mają zapobiec m.in. terroryzmowi i praniu brudnych pieniędzy. Oznacza to m.in., że ustawiane są filtry, których zadaniem jest wyłapywanie podejrzanych transakcji. Jeżeli w przelewie zastosujemy jedno ze słów, które zostało wcześniej zastosowane w filtrach, możemy spodziewać się opóźnienia w zrealizowaniu takiej wpłaty. Dlaczego? Bo operacja bankowa zostaje wstrzymana do momentu, w którym analityk zweryfikuje ją pod kątem przepisów.
A to może wpłynąć na długość realizacji przelewu, niepotrzebnie też angażuje naszych analityków i odrywa od wykrywania prawdziwych nadużyć. Wszyscy wiemy, że przelew środków do fundacji zajmującej się pomocą humanitarną ze słowem Putin w tytule to nie jest przelew od czy do Putina, ale jest on objęty sankcjami finansowymi, więc takie rzeczy muszą być weryfikowane
– wyjaśnia portalowi anonimowy rozmówca.
Przedstawiciel jednego z banków doradza również, żeby nie używać w przelewach takich słów, jak broń, hełm, kamizelka kuloodporna.
– W większości, jeśli nie we wszystkich bankach, taki przelew będzie wstrzymany i poddany dodatkowej analizie, czy nie łamie przepisów związanych z przeciwdziałaniem finansowaniu terroryzmu – zaznaczył ekspert. A to z pewnością oznacza wydłużenie transakcji.
Napisz komentarz
Komentarze