Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
niedziela, 17 listopada 2024 02:16
Reklama

Michał Kołodziejczak: Jak trzeba, będę posłem, jak trzeba, będę premierem

Politycy muszą się bać, oni nie chcą się zajmować sprawami zwykłych ludzi, ale jak czują zagrożenie polityczne, to zaczynają traktować ich poważnie – mówi Michał Kołodziejczak, prezes nowej partii AGROunia, przyszły poseł?
Michał Kołodziejczak: Jak trzeba, będę posłem, jak trzeba, będę premierem
Michał Kołodziejczak

Autor: AGROunia

– Widział pan materiał „Wiadomości”  TVP  po ataku Rosji na Ukrainę? Pan i AGROunia zostaliście przedstawieni jako ci, którzy organizują protesty tuż przed wybuchem wojny, a do tego pan jawił się jako zwolennik robienia interesów z Rosją.

– Już wystosowałem do TVP pismo z żądaniem sprostowania i przeprosin. Mają na to siedem dni. Jeśli tego nie zrobią, to wyślę pozew sądowy. Będę domagał się przeprosin i wpłaty pieniędzy na cel charytatywny.

– Teraz o Rosji mówi pan jasno. Chce jej pan odciąć tlen.

– Dziś wszyscy już dobrze wiedzą, że nie da się ucywilizować stosunków z Rosją. Nie po tym co zrobiła. W tej sytuacji nie można być biernym ani obojętnym. Trzeba podjąć drastyczne środki.

– I odciąć tlen?

– Gospodarczy. Musimy zerwać wszelkie stosunki gospodarcze z Rosją. Ale powinna to zrobić nie tylko Polska, ale cały Zachód. Cała Unia Europejska. Niestety widać, że nie wszystkie państwa się na to zgadzają. Widać, kto bardziej dba o swoje interesy. Widać, kto robi interesy z Putinem.

A to nie jest partner w żadnym wymiarze. To, co stało się po 24 lutego, po ataku na Ukrainę, zmieniło politykę i gospodarkę. To jest zupełnie nowa rzeczywistość, w której nie możemy handlować z Rosją. Nie możemy od niej kupować i jej sprzedawać. Musimy jej odciąć tlen.

– Tyle że to dla nas straty. Także dla polskiego rolnictwa.

– Polscy rolnicy od 8 lat nie sprzedają Rosji. Nie dostali żadnych rekompensat. Po tej decyzji sady były wycinane, a ziemie leżały odłogiem. Teraz w takiej sytuacji są np. firmy transportowe i nie można ich zostawić samych sobie, tak jak wtedy rolników, bo to ma konsekwencje na lata. Trzeba zrobić zakaz. Dać im odszkodowania i żyć dalej. Każdy przedsiębiorca zadecyduje, w którym kierunku się rozwijać. Ale muszą znać decyzję i plany.

Sytuacja firm transportowych już jest bardzo zła. Ale nie możemy przewozić towarów na Białoruś i do Rosji. Nie w obliczu tego, co się dzieje. Rosja nie jest już partnerem handlowym dla Europy, a politycy, którzy jeszcze tak mówią, nie stają na wysokości zadania.

Żeby jednak takie działania były skuteczne, musi zareagować Unia. Musimy domagać się od niej pokrycia strat, jakie poniesiemy z tytułu odcięcia Rosji. Zarówno dla rolników, firm transportowych jak i wszystkich przedsiębiorców, którzy poniosą straty.

Musimy unii uświadomić, że to nie jest tylko nasza sprawa. Że przyjmowanie uchodźców, co popieram całym sercem, nie jest tylko sprawą Polski. To także kwestia, którą musi zająć się UE. Jeżeli tego nie zrobi, jeżeli nie zadba o ludzi, którzy przez odcięcie Rosji stracą, to będzie coraz więcej głosów, które już da się słyszeć. Będzie więcej głosów krytycznych wobec uchodźców. Będzie coraz więcej takich słów, jakie padają z ust polityków Konfederacji – że pomaganie musi mieć granice, że szkodząc Rosji, zaszkodzimy sobie bardziej.

– A jeśli takiej pomocy z UE nie będzie?

– Musimy na nią naciskać. Sprawdźmy, czy te górnolotne hasła o pomaganiu, które wygłaszali zachodni politycy to prawda, czy to jednak mit i fikcja. Jestem dumny z tego, co robią teraz Polacy. Jak wielu z nich uważam, że trzeba przyjąć wędrowca, głodnego nakarmić, spragnionego napoić, nagiego przyodziać  i nic nie sprawi, że przestaniemy to robić. Ale chcemy, żeby ta spontaniczna pomoc przeszła w system i żeby zajęła się tym Unia Europejska. Żeby zajęła się także pomocą polskim rolnikom i przedsiębiorcom, którzy ucierpią, gdy odetniemy Rosję od wszystkiego.

– W końcu udało się panu zarejestrować AGROunię jako partię. Po co?

– Partia jest nam potrzebna, bo choć wiele spraw udało nam się załatwić, to nadal nie wszyscy chcą nas wysłuchać. Są politycy, którzy nie chcą usiąść do rozmów ze związkiem zawodowym, a jeżeli już rozmawiają, to nie jest to równe traktowanie. Politycy muszą się bać, oni nie chcą się zajmować sprawami zwykłych ludzi, ale jak czują zagrożenie polityczne, to zaczynają ich traktować poważnie. Muszą czuć kija nad głową. Dopiero wtedy zaczną nas słuchać. Zaczną zajmować się sprawami, o których mówimy.

To są kwestie, którymi polscy politycy się nie zajmują, bo nie mają o nich pojęcia, albo nie zbiją na nich kapitału. To są jednak sprawy ważne dla normalnych ludzi. Na przykład ceny żywności. Dobrze, że politycy już dostrzegli ten problem, ale AGROunia mówiła o nim, a raczej o problemie głodu, od dawna. Udało nam się w końcu zmusić polityków, żeby zaczęli zastanawiać się nad problemem ceny nawozów, co przekłada się na żywność. Kwestii, których nie dostrzegają, jest znacznie więcej.

– To ma być partia ludowa, socjaldemokratyczna. Co to oznacza?

– Że to będzie partia zwykłych ludzi, zajmująca się ich problemami. Partia, której celem jest budowa silnego państwa i silnego społeczeństwa. To teraz, po 24 lutego, bardzo ważne. Musimy być silni na wielu płaszczyznach. Od politycznego przez gospodarczy do społecznego. Państwo musi być mocne, żeby w trudnych czasach zająć się osobami potrzebującymi pomocy. AGROunia to silni ludzie na trudne czasy.

To będzie partia rolników, emerytów, którzy dziś są w niełatwej sytuacji. Partia ludzi młodych, którzy staną przed zupełnie nowymi wyzwaniami. To partia pracowników i pracodawców. Chcemy zapewnić związkom zawodowym odpowiednią pozycję. Chcemy, żeby międzynarodowe korporacje płaciły stosowne podatki. Chcemy, żeby działały w taki sposób, żeby nie odbierały szans mniejszym przedsiębiorcom. Chcemy, żeby pracownik nie był tylko trybikiem w korporacji, ale miał udział w zyskach firmy, bo przecież je wypracowuje. Bardzo mocno wierzę, że w Polsce jest miejsce na prawdziwą partię ludową.

– Do tej pory wszystkie formacje buntu – od Samoobrony przez Ruch Palikota po Kukiz'15 – miały swoje wzloty, a potem się rozpadały. Działo się tak, bo tych ludzi nie łączyła jakaś wspólna idea, tylko to, że było im źle. Kiedy działaczom zaczęło powodzić się lepiej, to odchodzili do innych partii. Nie boi się pan, że tak samo będzie z AGROunią?

– Nie, bo AGROunia nie jest partią buntu. Jest partią normalnych ludzi, którzy chcą żyć w stabilnym, silnym państwie. Państwie, które w dobrych czasach nie przeszkadza, a w gorszych pomaga. To jest nasz wspólny mianownik i – patrząc na tych wszystkich ludzi, którzy budują AGROunię – wiem dobrze, co nas łączy i nie boję się niczego.

Partie buntu padały, bo skupiały się tylko na negowaniu rzeczywistości. Na dłuższą metę tak się nie da funkcjonować. Dlatego AGROunia pokazuje problemy, ale także daje rozwiązania. Wiemy, że w końcu trzeba usiąść do stołu, pracować i podjąć najlepsze dla Polaków decyzje.

– Jak wygląda budowanie struktur? Objedzie pan Polskę cztery razy?

– Już objechałem. To męczące, ale i budujące. Zdaję sobie sprawę, że budowanie struktur potrwa jeszcze jakiś czas, ale mamy w AGROunii znakomitych ludzi. Potrafią jechać trzy godziny na konferencję prasową w Warszawie, która trwa 30 minut i zaraz potem wracać trzy godziny do domu do swoich zajęć. Który poseł tak by zrobił?

– Będzie pan posłem?

– Czas pokaże. Jak trzeba, będę posłem, jak trzeba, będę premierem. Nie chodzi o stanowiska. Ja jestem rolnikiem i najłatwiej zajmować się tylko swoimi sprawami, ale ja obrałem inną drogą. Dziś jestem w Warszawie, a wczoraj do późnych godzin pracowałem w chłodni w swoim gospodarstwie. Najchętniej pracowałbym u siebie na wsi, ale widzę problemy i czuję odpowiedzialność.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama