To było 33 lata temu…
4 czerwca 1989 roku – wtedy odbyła się pierwsza tura pamiętnych wyborów kontraktowych. Zasady, na których zostały przeprowadzone, uzgodniono niewiele wcześniej podczas obrad Okrągłego Stołu. I choć były one wyborami wolnymi jedynie częściowo, stanowiły punkt zwrotny w historii naszej państwowości.
W wyborach do sejmu 65 proc. z 460 mandatów było zarezerwowanych dla koalicji PZPR i jej satelickich partii: ZSL, SD, PAX, UchS i PZKS. Pozostałe 161 miejsc w sejmie zostało przeznaczonych dla kandydatów bezpartyjnych, w tym dla kandydatów Komitetu Obywatelskiego „Solidarność”. Jednak na listach dla bezpartyjnych znalazły się również osoby mające mniej lub bardziej nieformalne poparcie władz. W porozumieniu zdecydowano też o powołaniu urzędu prezydenta wybieranego przez sejm i sformowaniu senatu, którego członkowie mieli zostać wyłonieni w całkowicie wolnych i demokratycznych wyborach.
= Wprost Historia.
System głosowania
Utworzono 108 okręgów wyborczych. Kandydatów mogły zgłaszać władze różnych partii, a także organizacji zawodowych i społecznych o krajowym zasięgu i grupy liczące co najmniej 3 tys. wyborców z poszczególnych terytoriów. W przypadku wyborów do sejmu dodatkowo utworzono tzw. krajową listę wyborczą. Kandydata wybierano poprzez nieskreślenie jego nazwiska z listy. Gdy ktoś oddał pusty głos, to oznaczało, że zagłosował za wszystkimi kandydatami umieszczonymi na liście. Można było również skreślić wszystkie nazwiska – głos i tak pozostał ważny. By dostać się do sejmu, należało w pierwszej turze otrzymać więcej niż połowę ważnych głosów.
Jak dodał serwis Wprost Historia, „w przypadku braku uzyskania takiej większości przewidziano powtórne głosowanie z udziałem dwóch kandydatów z kolejno najwyższą liczbą głosów. W drugiej turze mandat dostawała osoba z wyższą liczbą głosów, bez wymogu uzyskania bezwzględnej większości głosów ważnych. Z kolei w przypadku listy krajowej ordynacja wyborcza nie zawierała żadnych przepisów na wypadek, gdyby część miejsc nie została obsadzona w pierwszej turze. Komuniści byli pewni, że bez problemu zdobędą wymaganą liczbę głosów i do sejmu po prostu dostanie się 35 zgłoszonych na liście kandydatów. Jak się okazało, bardzo się mylili”. Senat zaś miał składać się ze 100 senatorów, wybieranych w 49 okręgach wyborczych.
Kampania wyborcza
„Solidarność” nie miała zbyt wiele czasu na kampanię wyborczą, lecz starała się ją prowadzić jak najwydajniej. W czasie przedwyborczych spotkań kolportowano ulotki z nazwiskami ludzi startujących z ramienia wspomnianego ugrupowania. Dużym plusem, głównie ze względów psychologicznych, było to, że kandydaci „Solidarności” mieli poparcie wśród grona najpopularniejszych osób na świecie, m.in. takich jak Stevie Wonder czy Jane Fonda.
W przedwyborczej akcji marketingowej nie lada rolę odegrały również plakaty (każdy z nich musiał zostać zaakceptowany przez cenzurę). Furorę zrobił zwłaszcza ten stworzony przez Tomasza Sarneckiego – z Garym Cooperem z filmu „W samo południe” – choć popularne były też te przedstawiające „drużynę Lecha”, czyli kandydatów „Solidarności” ściskających dłoń Lecha Wałęsy. Jako organ prasowy Komitetu Obywatelskiego działała „Gazeta Wyborcza” na czele z Adamem Michnikiem.
Zwycięstwo „Solidarności”
„4 czerwca odbyła się pierwsza tura wyborów. Frekwencja wyniosła 62 proc. W wyniku głosowania „Solidarność” zdobyła 160 ze 161 mandatów przeznaczonych dla kandydatów bezpartyjnych. Decyzja o ostatnim mandacie przeszła do drugiej tury. W wyborach do senatu przedstawiciele „Solidarności” zdobyli 92 mandaty. W pozostałych 8 przypadkach kandydaci nie zdobyli wymaganych 50 proc. głosów ważnych, ale znaleźli się w drugiej turze” – czytamy na stronie Wprost Historia.
Dużym zaskoczeniem były wyniki głosowania na kandydatów z listy krajowej, gdyż w tym przypadku do sejmu dostały się tylko dwie osoby wystawione przez koalicję komunistyczną. Czesław Kiszczak oskarżył Lecha Wałęsę o działanie wbrew uzgodnieniom i nawoływanie przez opozycję do skreślania (podczas wyborów) wszystkich kandydatów z listy.
Druga tura odbyła się 18 czerwca. „Solidarność” zdobyła ostatni dostępny dla kandydatów bezpartyjnych mandat w sejmie i wywalczyła kolejnych 7 mandatów w senacie. Ostatni senatorski mandat dostał od wyborców Henryk Stokłosa – choć formalnie bezpartyjny, nieoficjalnie cieszący się poparciem PZPR-u.
„Komitet („Solidarności” – przyp. red.) zdobył prawie wszystko, co było do zdobycia: 161 mandatów do sejmu przeznaczonych dla kandydatów bezpartyjnych i 99 mandatów w pełni wolnych wyborach do senatu. Otworzyło to drogę do powstania po kilku miesiącach koalicyjnego rządu solidarnościowej opozycji i PZPR. Jego szefem i pierwszym od wojny niekomunistycznym premierem został przedstawiciel „Solidarności” Tadeusz Mazowiecki” – dodaje Wprost Historia. Tak rozpoczęła się nowa era w dziejach naszego kraju, podkreślona słowami aktorki Joanny Szczepkowskiej wypowiedzianymi w telewizyjnym „Dzienniku”. Brzmiały one: „Proszę państwa, 4 czerwca 89. roku skończył się w Polsce komunizm”.
Stopniowe przemiany
Przemiany demokratyczne następowały powoli.
Przez cały 1989 r. młodzi ludzie reprezentujący środowisko radykalnej opozycji (Federacja Młodzieży Walczącej, Ruch „Wolność i Pokój”, Niezależne Zrzeszenie Studentów, organizacje młodzieżowe KPN) przeciwni porozumieniu z komunistami wyrażali ostro rozczarowanie tempem przemian w kraju, protestowali przeciwko wyborowi Wojciecha Jaruzelskiego na prezydenta i obecności wojsk sowieckich w Polsce.
- Monika Komaniecka-Łyp, w tekście zamieszczonym na stronie IPN-u
Warto przypomnieć, że część formacji opozycyjnych nie wystawiła swoich kandydatów, a nawet wzywała do zbojkotowania wyborów.
Pierwsze w pełni wolne wybory parlamentarne w Polsce odbyły się 27 października 1991 roku. W 2013 roku sejm oficjalnie zdecydował, by 4 czerwca ustanowić Dniem Wolności i Praw Obywatelskich.
Napisz komentarz
Komentarze