Na trzeciej rozprawie przesłuchani zostali weterynarze, którzy mieli kontakt z mastifami małżeństwa Sz. Obaj przyznali, że psy miały zapewnione dobre warunki, nie chcieli jednak oceniać ich zachowania wobec innych ludzi czy stanu zabezpieczenia posesji.
Na co dzień spokojny, w grupie - nieporzewidywalny
Zastępca powiatowego lekarza weterynarii, powiadomiony przez Komendę Powiatową Policji w Tczewie o pogryzieniu dziecka w Rokitkach, wszczął procedurę związaną z podejrzeniem wystąpienia u psów wścieklizny.
- Po wypadku przyjechałem na miejsce zdarzenia, na osiedle Leśna Polana. Psy miały zapewnione minimum warunków bytowych, czyli m.in. odpowiednie kojce, pożywienie. Rozpoczęła się także obserwacja zwierząt pod kątem wścieklizny, która zakończyła się wynikiem ujemnym. To standardowa procedura - podkreślił lekarz w zeznaniach. Potwierdził, że jeden z psów, w czasie gdy dziecko zostało zaatakowane, nie miał ważnego szczepienia przeciwko wściekliźnie. Był wtedy w trakcie leczenia i szczepionka nie mogła być podana. - Szczepienie zostało potem uzupełnione - dodał.
Lekarz zeznał również, że na wniosek mieszkańców Urząd Gminy Tczew w kwietniu 2017 roku przeprowadził kontrolę na posesji małżeństwa Sz. - Mieszkańcy chcieli potwierdzenia, że psy nie stanowią zagrożenia. W tym czasie na posesji państwa Sz. przebywał już tylko jeden mastif tybetański, suka. Minimum bytowe psa z pewnością było utrzymane - stwierdził.
Świadek nie chciał jednak komentować stanu zabezpieczenia posesji. Podkreślił za to, że nawet łagodny pies inaczej zachowuje się w grupie. - Każdy pies w sforze może zareagować w sposób nieprzewidywalny, mimo że na co dzień jest spokojny.
Szczepionka działa trzy lata
Weterynarz od lat zajmujący się mastifami małżeństwa Sz. od lat zeznał z kolei, że psy wobec niego zachowywały się spokojnie. - Nie przypominam sobie sytuacji, by były agresywne. Gdy przyjeżdżałem do państwa Sz., podbiegały do ogrodzenia, szczekały, ale nie czułem się zagrożony. Na posesję zawsze wpuszczali mnie właściciele psów. Pamiętam, że pan Sz. wspominał o problemach z furtką, dlatego częściej wchodziłem na posesję bramą - tłumaczył.
Ponownie poruszona została także kwestia szczepionki przeciwko wściekliźnie. - Jest obowiązek szczepienia psa co roku, jednak szczepionka działa trzy lata. Jeden z psów państwa Sz., w czasie gdy doszło do wypadku, nie był zaszczepiony, ale po zakończeniu leczenia szczepionka została podana - podkreślał.
Wyrok możliwy w marcu
Jeden ze świadków po raz drugi nie pojawił się na rozprawie bez usprawiedliwienia, za co sąd przyznał mu karę w wysokości 2 tysięcy złotych. Na następną rozprawę zostanie doprowadzony przez policję. Wiele wskazuje na to, że wyrok może zapaść właśnie podczas kolejnego posiedzenia - 26 marca.
Właścicielka psów jest oskarżona m.in. o nieumyślne narażenie na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i ciężkiego uszczerbku na zdrowiu dziecka. Grozi jej do 3 lat pozbawiania wolności. Obrona nie podważa faktu pogryzienia dziewczynki przez psy, jednak będzie chciała wykazać, że oskarżona nie mogła przewidzieć możliwości pokonania furtki przez mastify.
Zeznania świadków są sprzeczne - część mieszkańców Leśnej Polany podkreśla, że psy były agresywne nawet wobec siebie. Pojawiają się jednak również głosy, że psy były spokojne, a jedno z dzieci mieszkające na osiedlu wyprowadzało je na spacer w towarzystwie właścicieli. Więcej na ten temat TUTAJ
Przypomnijmy, że do dramatycznych wydarzeń na osiedlu Leśna Polana w Rokitkach doszło w kwietniu 2016 roku. 9-letnia wtedy Marysia przejeżdżała rowerkiem obok posesji, gdzie znajdowały się trzy mastify tybetańskie. Psy wydostały się na drogę i zaatakowały dziecko, które zostało dotkliwie okaleczone, m.in. straciło mały palec u ręki.
Napisz komentarz
Komentarze