"Rzeczywistość nie jest zbyt optymistyczna"
W pierwszej połowie tego roku liczba rejestrowanych aut spadła o 12,3 proc. w ujęciu rocznym – wynika z raportu KPMG i PZPM. W tym samym czasie wyprodukowano w Polsce 214,3 tys. pojazdów, co oznacza spadek rok do roku o 14,6 proc. Najgłębszy spadek odnotowano w produkcji samochodów osobowych – o ponad 23 proc.
I niewiele wskazuje na to, żeby ten problem w najbliższych miesiącach mógł zostać rozwiązany
– mówi Newserii Biznes Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego.
I dodaje, że powodem kłopotów z dostępnością nowych samochodów jest przede wszystkim kryzys półprzewodnikowy, czyli znacznie mniejszą dostępność np. układów scalonych. I to nie tylko w branży motoryzacyjnej, ale także w IT, produkcji telewizorów, sprzętu grającego czy sprzętu AGD.
Ta sytuacja – w jego ocenie – może potrwać co najmniej do 2023 roku. Tym bardziej że dodatkowo skomplikował ją wybuch wojny w Ukrainie i sankcje nałożone na Rosję.
Problemy z produkcją przekładają się na sprzedaż samochodów, co z kolei widać w statystykach rejestracji. W okresie od stycznia do końca czerwca w Polsce zarejestrowano 212,4 tys. nowych samochodów osobowych, czyli o ponad 12 proc. mniej niż przed rokiem.
Liczba rejestracji samochodów dostawczych zmniejszyła się o ponad 18 proc. Spadki odnotowano także w kategorii aut ciężarowych (-2,5 proc.), przyczep i naczep (-8 proc.) oraz autobusów (-8,9 proc.) – czytamy w raporcie kwartalnym KPMG i PZPM.
Branża motoryzacyjna jest w bardzo trudnym położeniu, choć oczywiście staramy się zrobić wszystko, żeby zaproponować klientom samochody jak najszybciej, takie, jakie chcą kupić, a nie takie, jakie akurat jesteśmy w stanie wyprodukować. Myślę jednak, że na normalność – w rozumieniu tej sprzed pandemii – jeszcze będziemy musieli poczekać.
- Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego
Problemy z dostawami to jedna z przyczyn wyższych cen samochodów. Kolejnymi są szybko rosnące ceny surowców, stali i mniej korzystny w ostatnich miesiącach kurs złotego wobec euro. – Jak widać, rzeczywistość nie jest zbyt optymistyczna – podsumowuje Jakub Faryś w rozmowie z serwisem.
Napisz komentarz
Komentarze