Kiedy premier Mateusz Morawiecki odwiedza kolejne miejscowości, to na spotkaniach z wyborcami mówi niemal zawsze to samo. Donalda Tuska nazywa „premierem polskiej biedy”, wylicza programy socjalne wprowadzone przez PiS i chwali się tarczami antyinflacyjnymi. Tak było m.in. w sobotę w Rykach w województwie lubelskim.
Od niedawna premier na takich spotkaniach mówi też o podwyżkach cen prądu. Bo te są nieuniknione. Już teraz samorządy i biznes za energię płacą kilkaset procent więcej niż dotychczas. Podwyżki odczują także gospodarstwa domowe. Jak duże? Dziś to jeszcze tajemnica, ale mowa o wzroście cen o 50-100 procent.
To nasza obietnica, zobowiązanie, a wiecie, że jesteśmy wiarygodni. Po 1 stycznia – wbrew planom spółek energetycznych – cena energii elektrycznej dla was, dla polskich rodzin, dla wszystkich Polaków będzie zamrożona. Nie będzie podwyżki ceny energii elektrycznej. Do zużycia w wysokości 2000 kWh rocznie
– mówił w Rykach szef rządu.
Dla dużych rodzin ten limit wynosi 2600 kWh, a dodatkową zachętą do oszczędzania będzie to, że rachunki będą niższe o 10 proc., jeżeli w 2023 r. rodzina zużyje o 10 procent mniej prądu niż w 2022.
W poniedziałek 26 września rząd przyjął w tej sprawie projekt ustawy, co zapowiedział na konferencji prasowej i w swoich serwisach. Tymczasem tego samego dnia wieczorem w studiu TVP pojawił się rzecznik rządu Piotr Müller i... zapowiedział zmiany, które znacząco odbiegają od zapisów w rządowym projekcie.
Pierwszy limit, czyli 2000 kWh rocznie, zostaje bez zmian. Ale... – ...rodzinom z Kartą Dużej Rodziny i rolnikom przysługiwać będzie limit 3000, a nie 2600 kWh – podkreślił Müller.
Będzie także 10-procentowy upust cenowy.
Dodatkowo będzie można skorzystać z dodatku energetycznego, który przysługuje gospodarstwom domowym, w których głównym źródłem ogrzewania jest prąd.
To próba naprawienia ustaw, które gwarantują dopłaty do węgla, pelettu, drewna czy gazu LPG. Żaden z tych dokumentów nie uwzględnia źródeł ogrzewania na prąd. A chodzi m.in. o pompy ciepła.
W ostatnich latach Polacy, korzystając z państwowych dotacji, masowo instalowali te systemy. Ale taka pompa potrzebuje prądu. I to dużo, bo potrafi zużyć nawet 4000 kWh, czyli dwa razy tyle, ile wskazano w pierwszej granicy użycia energii.
Na ile starczą rządowe limity? To zależy od jakości i liczby urządzeń elektrycznych w domu.
Oto pierwsza piątka urządzeń pobierających najwięcej prądu:
- Kuchenka elektryczna – 1480 kWh/rok: 932,40 zł/rok
- Kuchenka indukcyjna – 1168 kWh/rok: 735,84 zł/rok
- Bojler elektryczny 120 litrów – 1080 kWh/rok: 680,40 zł/rok
- Czajnik – 292 kWh/rok: 183,96 zł/rok
- Zmywarki do naczyń – 262 kWh/rok: 165,06 zł/rok
Napisz komentarz
Komentarze