Aktualizacja 30.03.:
O powody niedoprowadzenia świadka do sądu zapytaliśmy Komendę Miejską Policji w Gdańsku. Chodzi o "przyczyny niezależne od policjantów":
Policjanci z Komisariatu VIII Policji w Gdańsku 26 marca 2018 roku realizowali nakaz przymusowego doprowadzenia świadka wydany przez Sąd Rejonowy w Tczewie II Wydział Karny na rozprawę, która była zaplanowana na godzinę 13 w dniu 26 marca. Nakaz przymusowego zatrzymania nie został zrealizowany z przyczyn niezależnych od policjantów, które zostały wyjaśnione w piśmie skierowanym do Sądu Rejonowego w Tczewie niezwłocznie po wykonanych przez policjantów ustaleniach.
Zgodnie z art. 285 §2 Kodeksu Postępowania Karnego, oba elementy, tj. zatrzymanie i przymusowe doprowadzenie świadka, powinny odbyć się w tym samym czasie, a zatem przymusowe doprowadzenie na rozprawę powinno nastąpić niezwłocznie po zatrzymaniu oraz w czasie pozbawienia wolności osoby wskazanej w tym artykule. Świadek nie może być więc pozbawiony wolności dłużej, niż jest to niezbędne dla doprowadzenia go na miejsce planowanej czynności, chyba że sąd wyda dyspozycję o jego uprzednim zatrzymaniu np. na 24 godziny przed rozprawą. W nakazie doprowadzenia, który policjanci otrzymali do realizacji takiej dyspozycji nie było.
Z uwagi na to, że mężczyzna uchyla się od uczestniczenia w rozprawie, policjanci zawnioskują do sądu o to, aby sąd rozważył możliwość wydania nakazu przymusowego doprowadzenia świadka na rozprawę po jego uprzednim zatrzymaniu np. na 24 lub 48 godzin - asp. Karina Kamińska
Sąd za poprzednie nieobecności na rozprawach ukarał już świadka karą 2 tysięcy złotych, a na posiedzenie 26 marca mężczyzna miał zostać doprowadzony przez policję. Tak się jednak nie stało, dlatego rozprawa została odroczona do 7 maja. Dodajmy, że gdańska policja nie przedstawiła tczewskiemu Sądowi Rejonowemu powodów, dla których świadek nie został doprowadzony na rozprawę. Obrońca oskarżonej Danuty Sz. Czesław Pastwa podkreśla, że przewlekłość procesu nie leży w niczyim interesie, bo wyrok i tak musi zostać wydany.
Z kolei Mariusz Liegmann, przedstawiciel oskarżycieli posiłkowych, czyli rodziców Marysi, przewiduje, że sprawa nie skończy się w pierwszej instancji. Jeśli zapadnie wyrok skazujący, odwoła się od niego obrona; oskarżenie nie zgodzi się z wyrokiem uniewinniającym.
Przypomnijmy, że do pogryzienia Marysi przez psy doszło w kwietniu 2016 roku. Trzy mastify tybetańskie wydostały się z posesji przez furtkę i zaatakowały dziewczynkę jadącą rowerem. Dziecko zostało dotkliwie pogryzione i straciło palec. Właścicielce psów Danucie Sz. grozi do 3 lat więzienia. Obrona nie podważa faktu zaatakowania dziewczynki przez psy, jednak będzie chciała wykazać, że oskarżona nie mogła przewidzieć możliwości pokonania furtki przez mastify.
W sprawie zeznawało około dwudziestu świadków. Ich relacje były sprzeczne (więcej przeczytasz TUTAJ). Jako świadkowie zostali wezwani także lekarze weterynarii - o ich zeznaniach czytaj TUTAJ.
Napisz komentarz
Komentarze