Obrona wniosła o wyłączenie jawności rozprawy, argumentując, że obecni na sali Marcin Krzywkowski i Roman Kucharski mogliby wykorzystać proces w celach politycznych. Mecenas Joanna Grodzicka podnosiła również, że będzie przywoływać inną sprawę, której jawność została wyłączona. Sąd odrzucił jednak wniosek, powołując się m.in. na jawność życia publicznego. Obrona domaga się także umorzenia całego postępowania ze względu na zmianę przepisów dotyczących danych osobowych. Mówi mecenas Joanna Grodzicka, obrończyni Mirosława Pobłockiego.
Złożyłam wniosek ze względu na uchylenie przepisu, który stanowi podstawę oskarżenia, czyli przepisu dawnej ustawy o ochronie danych osobowych. Sąd zdecyduje, czy postępowanie należy już teraz umorzyć z przyczyn proceduralnych, czy przejść do jego oceny merytorycznej - Joanna Grodzicka
Obrona złożyła również wniosek ewentualny o to, by sprawa wróciła do prokuratury. - Prokuratura uchyliła się od oceny zmiany stanu prawnego, a także, w mojej ocenie, w sposób niepełny wykonała czynności w postępowaniu przygotowawczym, uchylając lub oddalając wnioski obrony lub przez nieustalenie faktycznego kręgu pokrzywdzonych w sprawie - tłumaczyła mecenas Grodzicka.
- Liczyłem się z tym, że będą wpływać wnioski skutkujące przewlekłością postępowania - stwierdził oskarżyciel posiłkowy (osoba, która była jednym z domniemanych sprawców rozwieszenia plakatów). Dodał, że sprawa ma wymiar polityczny.
Prokuratura, zaskoczona wnioskami obrony, chce zapoznać się ich pisemnymi uzasadnieniami. Prokurator Jolanta Wojtaś zapowiedziała jednak, że oskarżenie będzie się im sprzeciwiać. Kolejne posiedzenie, na którym sąd ma ogłosić decyzję w sprawie wniosków obrony, zaplanowane jest na 27 lipca.
Przypomnijmy, że proces to pokłosie tzw. afery plakatowej z 2015 r. Na plakatach pojawił się wizerunek Mirosława Pobłockiego w roli św. Mikołaja rozdającego sowite pensje i premie prezesom miejskich spółek. Całość opatrzona była dopiskiem „Władza się wyżywi...”. Domniemanym inicjatorom akcji prezesi wytoczyli proces cywilny. Jako dowód wykorzystano nagrania z miejskiego monitoringu, które przekazał właśnie prezydent miasta. Mirosławowi Pobłockiemu grozi do 3 lat więzienia.
Więcej o sprawie przeczytasz TUTAJ
Napisz komentarz
Komentarze