Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
wtorek, 5 listopada 2024 13:18
Reklama

Przed nami piłkarskie Derby Trójmiasta. Co o środowisku kibicowskim wiedzą naukowcy? [ROZMOWA]

W niedzielę 19 maja na Polsat Plus Arenie w Gdańsku odbędą się kolejne, już 46. Derby Trójmiasta w piłkę nożną. Naprzeciw siebie staną zawodnicy Lechii Gdańsk i Arki Gdynia. Z tej okazji skontaktowaliśmy się z doktorem hab. Radosławem Kossakowskim - naukowcem Uniwersytetu Gdańskiego, który specjalizuje się w socjologii sportu. Rozmawialiśmy m.in. o "profesjonalizacji" ruchu kibicowskiego w Polsce, hierarchii panującej w grupach chuligańskich, a także o poglądach politycznych, które są manifestowane na polskich stadionach.
Przed nami piłkarskie Derby Trójmiasta. Co o środowisku kibicowskim wiedzą naukowcy? [ROZMOWA]

 

Derby Trójmiasta to pomorskie święto piłkarskie i gwarancja wielkich emocji. Ducha rywalizacji między Arką Gdynia i Lechią Gdańsk da się poczuć nie tylko w takich miejscowościach jak Trójmiasto, ale także w Tczewie. Mieście derbowym, w którym znajdziemy zarówno kibiców Arki jak i fanów Lechii. 


Kibic kibicowi nierówny

 

Na stadiony w Polsce jeżdżą różne osoby. Można powiedzieć, że na trybunach znajdziemy cały przekrój społeczeństwa. Ludzi młodszych i starszych. Wykształconych i niewykształconych. Głównie mężczyzn, ale też co raz większą liczbę kobiet. Niektórzy przychodzą na stadion z ciekawości - a to przyjedzie jakiś ciekawy przeciwnik albo zadebiutuje nowy piłkarz. Są też tacy, którym najbardziej zależy na wysokim poziomie rywalizacji sportowej (z którym - delikatnie rzecz ujmując - w naszym kraju bywa różnie). Jeszcze inni przychodzą na stadion ze względu na przywiązanie do barw klubowych. I ta grupa wydaje się najciekawsza i najbardziej złożona. Wśród osób, które się do niej zaliczają mamy kibiców, którzy po prostu przychodzą na stadion głośno dopingować swój ulubiony klub, lecz nie poświęcają mu każdej wolnej chwili. Mamy też ultrasów, dla których wspieranie swojego klubu jest niejako sensem życia - to oni przygotowują oprawy meczowe, wywieszają flagi i transparenty, a także są odpowiedzialni za prowadzenie dopingu na stadionie. Na trybunach znajdziemy jeszcze jedną, najbardziej tajemniczą grupę. Są nią piłkarscy chuligani. 

 

Kim jest chuligan?

 

Dla większości społeczeństwa słowo "chuligan" ma mocno negatywny wydźwięk. Wyjątkowo źle kojarzy się ono zwłaszcza starszym osobom, które pamiętają jeszcze kontekst, w którym było ono używane w pierwszej części XX wieku. Jednak jednostkom, które same siebie określają mianem chuliganów to nie przeszkadza. Tworzą one hermetyczne społeczności, które znamy z piłkarskich obiektów sportowych, ale i nie tylko. Chuligani dążą do konfrontacji - organizują tzw. "ustawki", czyli grupowe starcia z fanatykami innych drużyn. Tworzą też bojówki, czyli "zbrojne" odnogi grup kibicowskich, które są odpowiedzialne nie tylko za udział w bójkach, ale także organizowanie zasadzek na przeciwników. 

Z racji, że Polska jest krajem o wyjątkowo wysokiej aktywności piłkarskich fanatyków, ich działalność budzi zainteresowanie naukowców. Zwłaszcza, że nasza kultura stadionowa wydaje się być z goła inna niż wszystkie inne. Jednym z największych ekspertów w dziedzinie kibiców piłkarskich jest dr hab. Radosław Kossakowski. Autor książek "Kibice piłkarscy. Studium socjologiczne" oraz "Od chuliganów do aktywistów? Polscy kibice i zmiana społeczna". Przy okazji zbliżających się derbów możemy zauważyć większy poziom wandalizmu na ulicach naszego miasta, a także większą ilość prowokacji skierowaną w stronę kibiców przeciwnej drużyny.  Jednak czy Tczew wyróżnia się w jakiś sposób na tle innych miejsc w Polsce? Czy bojówki są bardziej wyspecjalizowane niż jeszcze kilka lat temu? Czy można być jednocześnie chuliganem i... celebrytą? Odpowiedzi na te, a także inne pytania, poznacie wysłuchując rozmowy z naukowcem Uniwersytetu Gdańskiego.

 

transparent kibiców Arki, wywieszony nad tunelem przy tczewskim dworcu PKP przy okazji wyjazdu na mecz z Zagłębiem Sosnowiec, źródło: profil TPAG na platformie Facebook

 

fotografia przedstawia kibiców Lechii, którzy przed derbami postanowili zaprezentować gadżety, które wcześniej prawdopodobnie zostały zabrane kibicom Arki, źródło: profil LGFT na platformie Facebook

 

Kobiety w świecie rac i zadym

 

Na początku tekstu mogliście Państwo przeczytać, że na trybunach obecni są różni ludzie. Nie ma też nic dziwnego w tym, że wśród nich są także kobiety. Jednak czy wśród najbardziej zagorzałych fanatyków znajdziemy przedstawicielki płci damskiej? I czy tworzą one jakieś trwałe, odrębne grupy? Zdaniem dr. Kossakowskiego tak, ale nie wszędzie.

Na meczach piłki nożnej mężczyzn rzeczywiście liczba kobiet rośnie. Myśmy robili badania dotyczące liczby kobiet na trybunach i ta liczba nie jest oczywiście duża, bo to jest kwestia 10, 12, czasami 15% w zależności klubów i w większości przypadków są to grupy niesformalizowane. Takie grupy, które mają swoją nazwę, flagi itd. czasami się pojawiają, np. w Katowicach i [najczęściej - przyp. red.] właśnie na Górnym Śląsku. W czasach naszych badań, kilka lat temu, tutaj w Trójmieście nie było zorganizowanych grup kibicek. Jeżeli one działały, to działały po prostu pod egidą środowiska kibiców np. Arki Gdynia czy Lechii Gdańsk, ale nie tworzyły swoich, specyficznych grup kobiecych, które miałyby swoją nazwę, swoją flagę. 

dr hab. Radosław Kossakowski

 

Czy "lewak" może być kibolem?

 

Na stadionach w Polsce raczej trudno doszukiwać się symboliki lewicowej. Na gadżetach kibicowskich znajdziemy co najwyżej przekreślone sierpy i młoty. Po części jest to związane z historią rozwoju ruchów kibicowskich w Polsce, wokół których w latach 80' XX w. gromadziły się spore grupy działaczy opozycyjnych. Trybuny były bowiem miejscem manifestacji antykomunistycznych. Czy w tzw. młynie, czyli miejscu, gdzie zasiadają najbardziej zagorzali fani, jest obecnie miejsce dla kibiców o lewicowych poglądach? 

Oficjalnie nie ma miejsca. Jeden z moich studentów pisze o lewicowych kibicach w Polsce. Robi wywiady z osobami z różnych miast, dociera do nich, próbuje znaleźć kontakty. To są pojedyncze osoby, które są nieofijalnie "zakorzenione". Chodzą na mecze drużyn Ekstraklasy, ale nie afiszują się ze swoimi poglądami. Natomiast funkcjonują. Na oficjalne grupy, flagi, oczywiście nie ma miejsca w polskiej kulturze kibicowskiej. 

Ze słów naukowca wnika jednak, że powstają małe oddolne inicjatywy, które mają na celu stworzyć przestrzeń dla kibiców z poglądami o zabarwieniu lewicowym w dużych aglomeracjach. 

Natomiast takim klubem, który próbuje być alternatywny i promować takie progresywne, liberalne wartości jest warszawski klub AKS Zły. On jest oczywiście niszowy. To jest amatorski klub. On promuje takie wartości inkluzywne. Pojawił się też w ostatnim czasie podobny klub, dużo mniejszy. WKS Łódź. Oni próbują robić w zasadzie to samo na łódzkim gruncie, ale tu musimy też wyraźnie podkreślić, że to są małe grupy, niszowe społeczności, nie wchodzą w konflikt z tymi dużymi grupami, które są hegemonem.

 

Bojówka = zorganizowana grupa przestępcza?

 

Co jakiś czas pojawiają się doniesienia medialne, które mówią o tym, że grupa kibiców związanych z jakimś klubem piłkarskim była zamieszana w różne nielegalne procedery. Najgłośniejszym tego typu przypadkiem był proces członków grupy chuligańskiej działającej przy WIśle Kraków, którzy byli podejrzewani przez śledczych m.in. o przemyt i handel narkotykami. Zdaniem niektórych dziennikarzy zajmujących się tą sprawą, część członków grupy chuligańskiej zrzeszającej fanów Wisły Kraków dopuszczała się współpracy z osobami związanymi z grupą Jude Gang, która skupiała zwolenników Cracovii. Prawdopodobnie dochodziło więc do sytuacji, w których - w imię wspólnych, nielegalnych interesów - współpracowali ze sobą najwięksi rywale. Schowani za fasadą stworzoną z wyświechtanych haseł o wierności i lojalności, za plecami kolegów, a niekiedy i przyjaciół, robili interesy z ludźmi, wobec których cały czas prowadzili nagonkę wewnątrz swojego środowiska. Wobec tego pojawia się pytanie, czy chuliganom faktycznie chodzi o miłość do klubu piłkarskiego? Może w XXI w. jest to już tylko przykrywka do prowadzenia nielegalnych biznesów?

Część z nich [członków grup chuligańskich - przyp. red.] jest tam po prostu po to, bo lubią adrenalinę związaną z ustawkami w lasach czy na tzw. "ubitej ziemi", ten rodzaj tego smaku tej tajności, nielegalności, w sensie ustawek, które są nielegalne. Co do działalności kryminalnej, związanej z narkotykami i innymi historiami, to tych historii oczywiście trochę jest, no przecież ostatnio właściwie policja zakończyła działalność, szeregiem aresztowań, grupy chuliganów Ruchu Chorzów, wcześniej Wisły Kraków. (...) I to pokazuje, że jest pewne zjawisko, że te grupy w wielu miastach, w wielu przypadkach angażują się w taką działalność przestępczą. I taka tajność, hermetyczność pomaga temu, no bo to jest grupa zamknięta ludzi opierających się na pewnej lojalności, przywództwie, itd. Natomiast to nie jest tak 1:1. To nie jest tak, że każdy wychodzący do ustawek (...) napewno jest kryminalistą. To jest zbyt daleko idący wniosek, natomiast nie można też ukrywać, że grupy chuligańskie nie przekształcają się czasem w grupy przestępcze. 

Zapis całej rozmowy z Radosławem Kossakowskim jest dostępny poniżej.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama