Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 22 listopada 2024 00:18
Reklama

Miliony na komisję Macierewicza. Masa błędów i ekspertyzy pod tezę

MON przedstawił ocenę pracy podkomisji Antoniego Macierewicza, która miała wyjaśnić katastrofę smoleńską. Kosztowała kasę państwa grube miliony.

 

41 zawiadomień o możliwości popełnienia przestępstwa, m.in. przez Antoniego Macierewicza i Mariusza Błaszczaka, zostało skierowanych do prokuratury. To najbardziej widoczny efekt pracy komisji, która oceniała wyjaśnianie katastrofy smoleńskiej przez polityka PiS.

Antoni Macierewicz, były minister obrony narodowej, forsuję tezę, że katastrofa smoleńska to był zamach. Takie ustalenia to efekt pracy kierowanej przez niego podkomisji sejmowej. 

 

Prace komisji oceniającej ruszyły w styczniu 2024

 

W czwartek 24 października swój raport dotyczący pracy zespołu Macierewicza przedstawił MON. Komisją, która przez 10 miesięcy pracowała i oceniała ustalenia zespołu Antoniego Macierewicza, kierował pułkownik pilot Leszek Błach.

 

Potrzebne było zbadanie zasad jej działania. W styczniu 2024 roku podjęliśmy decyzję o powołaniu zespołu, który oceniał pracę podkomisji. Zespół nie zajmował się przyczynami katastrofy pod Smoleńskiem, ale celowość i gospodarność prac podkomisji 

– Władysław Kosiniak-Kamysz, wicepremier i szef MON.

 

I dodał: 

 

Zespół negatywnie ocenia funkcjonowanie podkomisji we wszystkich aspektach.

 

Wnioski członków komisji zaprzeczały prawom fizyki

 

Błędów i uchybień w zespole polityka PiS jest mnóstwo, a wiele z nich dotyczy pieniędzy. Np. podkomisja zamówiła 112 ekspertyz, a później część pomijała. 

Jej prace kosztowały 34,5 mln zł. Milion złotych kosztowała ochrona Macierewicza, co w ocenie obecnej komisji nie było potrzebne. Zatrudnieni eksperci, w latach 2016-2023 otrzymali nawet 900 tys. zł. 

100 tys. złotych kosztował film o pracach komisji. Na ekspertyzy podkomisji wydano ok. 14 mln zł.

 

W przeprowadzonych analizach udowodniono, że mylili podstawowe pojęcia i procedury.  Formułowane przez członków komisji wnioski zaprzeczały prawom fizyki. Dochodziło do łamania ustawy o ochronie informacji niejawnych. Z premedytacją nie korzystano z doświadczonych ekspertów i pomijano ekspertyzy, które nie dowodziły głównej hipotezy, o wybuchu 

– Władysław Kosiniak-Kamysz, wicepremier i szef MON.

 

Zaginione dowody. Wiedzieli o tym Błaszczak i Kaczyński

 

Wiceszef MON Cezary Tomczyk dodał, że komisja gubiła dowody. 

– Pięć elementów samolotu ze Smoleńska zostało zniszczonych, a 19 zagubiono – mówił.

Na dowód pokazywał pismo, w którym sam Macierewicz informował o tym prokuraturę.

O tym, że dochodziło do nieprawidłowości, był także informowany Mariusz Błaszczak, były szef MON z PiS. Otrzymał 11 meldunków kontrwywiadu wojskowego, a dotyczyły one m.in. współpracy podkomisji z obcokrajowcami.

Taki meldunek wylądował także na biurku Jarosława Kaczyńskiego, gdy był on wicepremierem ds. bezpieczeństwa. 

Na jaw wychodzi także, że Macierewicz kontaktował się z Rosjanami. Jednym z nich był Aleksander Glaskow, który z polskim politykiem spotkał się w biurze poselskim. Przekazał mu nośnik z materiałami dotyczącymi katastrofy smoleńskiej. Kontrwywiad dowiedział się o tym spotkaniu już po czasie i nie było możliwości dokładnego sprawdzenie Rosjanina.

Tomczyk pokazywał także maile, z których ma wynikać, że część przygotowanych materiałów była wykorzystywana fragmentarycznie, a Antoni Macierewicz miał nie opłacać faktur, jeżeli eksperci nie przedstawią ustaleń zgodnych z jego oczekiwaniami.

 

Katastrofa smoleńska

 

Doszło do niej 10 kwietnia 2010 roku. W wypadku lotniczym samolotu rządowego zginęło 96 osób z parą prezydencką – Lechem Kaczyńskim i jego żoną Marią – na czele. Zgodnie z ustaleniami polskiej komisji badającej wypadek tragedia była splotem wielu nieszczęśliwych okoliczności. Jednocześnie komisja stwierdziła, że w żadnym momencie aparatura pokładowa nie zarejestrowała wybuchu w samolocie.

Po dojściu PiS do władzy swoją podkomisję utworzył polityk PiS Antoni Macierewicz. Ta z kolei oceniła, że przyczyną katastrofy był „akt bezprawnej ingerencji strony rosyjskiej na statek powietrzny Tu-154M z delegacją prezydenta RP”, a „głównym i bezspornym dowodem tej ingerencji był wybuch w lewym skrzydle na 100 m przed minięciem przez samolot brzozy na działce doktora Bodina nad terenem, gdzie nie było ani wysokich drzew, ani innych przeszkód mogących zagrozić samolotowi”.

Raport tej komisji nie został jednak nigdy uznany oficjalnie przez żadne władze państwowe, a Macierewiczowi nie raz zarzucano, że ignorował stanowiska ekspertów, które przeczyły jego tezie o wybuchu i zamachu.

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama