Resort przedstawił właśnie swój plan na nową reformę szpitalną. Jeden z jej wariantów zakłada wprowadzenie kategoryzacji szpitali, którą będzie przeprowadzać Agencja Rozwoju Szpitali (ARS).
ARS będzie dokonywała oceny szpitali biorąc pod uwagę ich sytuację ekonomiczno-finansową, ale również działalność operacyjną (np. strukturę i stopień realizacji świadczeń opieki zdrowotnej), zgodność realizowanych świadczeń z Mapami Potrzeb Zdrowotnych oraz jakość udzielanych świadczeń.
Ministerstwo na swojej stronie internetowej tłumaczy, że placówki zostaną bardzo dokładnie prześwietlone. Brana będzie pod uwagę nie tylko sytuacja ekonomiczno-finansowa, ale także np. zgodność z mapami potrzeb zdrowotnych.
Ma zostać wprowadzonych kilka kategorii:
- A – szpital w dobrej sytuacji finansowej dopasowany profilem do potrzeb regionalnych. Może być priorytetowo traktowany w przyznawaniu funduszy na działania rozwojowe i może liczyć np. na zwiększenie kontraktu z NFZ.
- B – szpital wymagający wdrożenia działań naprawczych i optymalizacyjnych zatwierdzanych przez ARS.
- C – szpital wymagający wdrożenia programu restrukturyzacyjnego. Jego restrukturyzację musi zaopiniować NFZ i zatwierdzić ARS. Placówka ma też zatrudnić doradcę restrukturyzacyjnego delegowanego przez Agencję.
- D – szpital wymagający wdrożenia programu restrukturyzacyjnego. W tym przypadku nadzór nad placówką „czasowo” przejmuje ARS i wysyła tam swojego człowieka.
Resort tłumaczy, że to wszystko ma poprawić efektywność ekonomiczną szpitali, pozwoli utworzyć centralny systemu nadzoru czy zwiększy dostępność udzielanych świadczeń pacjentom. Zaznaczmy, że oceniane mają być wszystkie szpitale, bez znaczenia czy podlegają starostom, marszałkom województw czy prezydentom miast.
Zapytaliśmy o opinię dyrektorów kilku szpitali powiatowych. Żaden z nich nie chciał otwarcie komentować planów resortu, bo jak mówią dowiedzieli się o nich z mediów. – Na pierwszy rzut oka wygląda to na metodę kija i kija – ocenia jeden z naszych rozmówców. – Placówki z kategorią A dostaną pieniądze i wsparcie. Te z niższą mogą liczyć na jakąś pomoc urzędniczą, a nie to jest problemem. Tym są pieniądze – dodaje.
Inny wskazuje: – Nie znam szpitala, który ma kłopoty i nie miałby planu naprawczego. Jeśli minister chciałby pomóc, to powinien zaoferować pieniądze, oddłużenie i na nowo nakreślić mapę potrzeb medycznych, żeby szpitale w jednym mieście nie konkurowały ze sobą, walcząc o kontrakt z NFZ - proponuje i dodaje: - Nie wiadomo też jakich to menadżerów ma minister przysyłać do najgorszych szpitali. Samych swoich, czy fachowców?
Napisz komentarz
Komentarze