Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 23 listopada 2024 09:18
Reklama

Pełną pieniędzy reklamówkę podała złodziejom jak na tacy. Straciła cały majątek

Do reklamówki spakowała pieniądze i biżuterię. Torbę wyrzuciła przez okno. Uwierzyła policjantom, że namierzyli ją złodzieje i chcą okraść. To kolejna ofiara, która przekazała oszustom potężny majątek.
Pełną pieniędzy reklamówkę podała złodziejom jak na tacy. Straciła cały majątek

Autor: iStock

 

Do 66-latki z Krakowa zadzwonił „pracownik poczty”. Ponieważ chciał jej dostarczyć przesyłkę, więc dopytywał ją o dokładny adres, mimo że taki powinien znajdować się na wspomnianej przesyłce. 

Chwilę później zadzwonił do niej mężczyzna. Ten z kolei podał się za „policjanta”. W trakcie rozmowy powiedział 66-latce, że jej mieszkanie obserwują przestępcy, którzy będą próbowali ją okraść.

 

Scenariusz oszustwa

 

Żeby ją przed tym uchronić, „policjant” nakazał kobiecie spakować wszystkie oszczędności i cenne rzeczy do reklamówki i wyrzucić ją przez okno. Zapewnił ja przy tym, że po zakończeniu „policyjnej akcji” odzyska swoje oszczędności. 

Mężczyzna polecił również kobiecie, żeby zadzwoniła pod numer 997 do dyżurnego policji i potwierdziła, że trwa właśnie „akcja specjalna”. W słuchawce odezwała się inna osoba, która potwierdziła słowa oszusta. 

Tyle że wybranie numeru 997 bez rozłączenia prowadzonej rozmowy niczego nie zmieniło – kobieta wciąż była połączona ze złodziejem. 

 

Majątek w plastiku

 

Ostatecznie 66-latka zgodnie z poleceniem fałszywego policjanta wyrzuciła reklamówkę przez okno. Wcześniej spakowała do niej ponad 100 tysięcy złotych i złotą biżuterię. 

Gdy po kilku godzinach nie wróciły do niej – jak to obiecywał fałszywy policjant – ani pieniądze, ani biżuteria, kobieta zrozumiała, że została oszukana. Dopiero wtedy zgłosiła się na policję. 

 

Uwierzył, że uczestniczy w „policyjnej akcji”


To nie pierwsze oszustwo, po który ludzie tracą naprawdę duże pieniądze. Wcześniej ofiarą złodziei stał się 94-latek z Warszawy.  

Starszy Mężczyzna był przekonany, że bierze udział w policyjnej akcji. Przygotował ponad 652 tysięcy złotych i zgodnie z instrukcjami, jakie otrzymał od fałszywych funkcjonariuszy, zapakował je do reklamówki, wyniósł przed blok i zostawił przy drzwiach wejściowych do budynku – relacjonowali policjanci.

Na szczęście obserwowali oni 2 młodych mężczyzn, którzy kręcili się wokół budynku, na zmianę rozmawiając przez telefon. Kiedy jeden z nich podszedł do klatki schodowej i zabrał pozostawioną torbę, policjanci wkroczyli do akcji. I go zatrzymali.

– W ręce policjantów wpadł też drugi z młodych mężczyzn. Zatrzymani przez policjantów mężczyźni okazali się nastolatkami w wieku 15 i 16 lat – podała policja. 

Obaj trafili do policyjnej izby dziecka.

 

Prawie 2 miliony zostawił przed blokiem  

 

Mniej szczęścia niż mieszkaniec Warszawy miał 85-letni mieszkaniec Częstochowy. Stracił on prawie 1,8 mln zł, bo uwierzył fałszywym policjantowi i prokuratorowi, że jego pieniądze na kontach bankowych są zagrożone. 

Wcześniej na jego telefon stacjonarny kilka razy dzwonili dwaj mężczyźni. Jeden twierdził, że jest prokuratorem, drugi – policjantem. Przekonali mężczyznę, że jego pieniądze na kontach bankowych są zagrożone. Zapewnili jednak, że można je uchronić. Wystarczy, że 85-latek będzie postępował zgodnie z ich wskazówkami.

„Zgodnie z instrukcjami od „śledczych” 85-latek udawał się za każdym razem do placówek bankowych, żeby wypłacić pieniądze. Potem zgodnie z „planem” jechał na spotkanie z zupełnie obcym mężczyzną. Był przekonany, że bierze udział w akcji przeciwko oszustom i żeby uchronić swoje spore oszczędności, musi je przekazać policjantom” –  czytamy w policyjnym komunikacie.

W końcu fałszywi policjant i prokurator  przestali do niego dzwonić. Dopiero wtedy 85-latek zrozumiał, że został nabrany i zgłosił się do komendy.

 

A policja apeluje i ostrzega, ostrzega i apeluje

 

Do takich dramatycznych dla ofiar sytuacji dochodzi mimo niezliczonych ostrzeżeń policjantów. Apelują oni do seniorów, żeby wobec osób dzwoniących do nich z takimi historiami kierować się zasadą ograniczonego zaufania.

– Nasi współrozmówcy mogą podać się za każdego: współmałżonka, dziecko, wnuka, urzędnika, policjanta czy pracownika banku – tłumaczą policjanci z Krakowa.

I dodają: – Kiedy telefonująca do nas osoba opowiada niecodzienną, wręcz sensacyjną historię, wywiera presję czasu, nie pozwala przerwać rozmowy, pyta o nasze oszczędności, najlepiej rozłączmy się i zadzwońmy na policję. 

I apelują: – Nigdy i pod żadnym pozorem nie przekazujmy naszych pieniędzy oraz kosztowności obcym osobom.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama