Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
czwartek, 21 listopada 2024 19:03
Reklama

"Jeśli naiwność jest zbrodnią, to myśmy się tej zbrodni dopuścili". Powracamy do sprawy Banku Pocztowego [NASZA INTERWENCJA]

Wracamy do sprawy oszustw, do których doszło w placówce Banku Pocztowego w Tczewie. Do naszej redakcji zgłosiły się cztery poszkodowane osoby.
"Jeśli naiwność jest zbrodnią, to myśmy się tej zbrodni dopuścili". Powracamy do sprawy Banku Pocztowego [NASZA INTERWENCJA]

Autor: Barbara Jackiewicz

 

Wieloletni proceder wyłudzeń


Ostatnie lata w życiu wielu mieszkańców Tczewa przyniosły dramatyczne wydarzenia, związane z oszustwami bankowymi. Doszło do nich w Banku Pocztowym.

Pracownice placówki zlokalizowanej w Galerii Kociewskiej, w celu osiągnięcia swoich korzyści, nawiązywały przyjaźnie z klientami, angażując się w relacje koleżeńskie lub przyjacielskie. Następnie proponowały im branie kredytów w celu uzyskania prowizji.

Sytuacja zaczęła się komplikować, gdy pracownice banku zaczęły prosić klientów o kolejne kredyty, twierdząc, że mają problemy z urzędem skarbowym i że muszą spłacić wcześniejsze zobowiązania. Z czasem okazało się, że kobiety te wprowadziły klientów w proceder, który obejmował zaciąganie kredytów w innych bankach, a pieniądze z tych kredytów były przekazywane pracownicom Banku Pocztowego.

 

Poszkodowani informują, że proceder trwał w placówce już w 2016 roku

 

Cała sytuacja była ukierunkowana na generowanie zysków z operacji na giełdzie. Pracownice banku przekonywały klientów, że zainwestowane środki przyniosą im duże korzyści. Jednakże, zamiast zysków, klienci doświadczyli strat, a proceder ten dotyczył nie tylko kilku osób, ale okazał się rozległy, obejmując ponad 50 ofiar.

 

Zaczęło się od tego, że pracownice Banku Pocztowego w Tczewie w Galerii Kociewskiej, można powiedzieć, no dzisiaj wychodzi na to, że celowo zaprzyjaźniały się z klientami. Wchodziły w relacje koleżeńskie, czy przyjacielskie wręcz starały się wzbudzać zaufanie. Zaczęło się od tego, że mówiły zróbcie nam przysługę. Weźcie dla nas kredyt bo my musimy wyrobić pewne normy żeby dostać prowizję. Potem proponowały nam, no znały naszą sytuację wiedziały, że nie jesteśmy osobami jakoś specjalnie zamożnymi. Skoro mieliśmy tam konta w banku, to miały po prostu do tego wszystkiego dostęp. Wiedziały ile na te konta wpływa.

Zaproponowały nam, że my możemy im pomóc, a one mogą pomóc nam.  Że one grają na giełdzie, na Forexie. Przynajmniej tak twierdziły, jaka jest prawda do dzisiaj tego nie wiemy. Powiedziały nam, że jeśli włożylibyśmy do tego jakąś kwotę pieniędzy, o to one będą na nas pracować . Tak to brzmiało, no i będziemy mieli z tego jakiś profit. Generalnie my nie mieliśmy żadnych swoich pieniędzy poodkładanych, więc powiedziały, że możemy wziąć kredyty w banku,  że one będą płacić te raty, że to jest kredyt na krótki okres czasu, że kiedy będziemy chcieli wystarczy przyjść powiedzieć one w ciągu dwóch tygodni te kredyty zamkną. Jako że pracowała tam osoba z mojej rodziny, no do kogo nie mieć zaufania jak do osoby z rodziny, więc myślałem, że nie ma tutaj żadnego zagrożenia.

 - anonimowa wypowiedź dla Radia Tczewa (imię i nazwisko znane redakcji)

 

Oszustwa były sprytnie uknute

 

Pracownice Banku Pocztowego wykorzystywały swoje pozycje do manipulacji danymi klientów, zaciągania kredytów bez ich wiedzy, a także wypłacania środków z ich kont. Klienci byli przekonywani, że proceder obejmuje tylko najbliższe osoby, jednakże skala działania okazała się znacznie większa.

Dodatkowo, proceder ten obejmował także inne osoby spoza banku, które pomagały w przeprowadzaniu operacji. Mieszkańcy Tczewa, myśląc, że inwestują w zyski na rynku finansowym, stali się ofiarami oszustw.

 

Cicha umowa na zapleczu

 

Klienci byli zapraszani do prywatnych rozmów na zapleczu banku, gdzie w tajemnicy przed innymi klientami zawierano umowy. To właśnie tam, przygotowane z góry przez oszustki, zaciągano kredyty online na oświadczenie. Klienci nie zdawali sobie sprawy, że w wyniku tego procederu skazani byli na wielotysięczne zadłużenie, z którym nie byli w stanie sobie poradzić.

 

W Banku Pocztowym wyglądało to w ten sposób, że zapraszały nas na zaplecze. Mówiły. że za chwilę będziesz miał, będziesz miała telefon. Powiedz to, to i to. Następnie jedna z pracownic wychodziła z klientem do swojego samochodu, na parkingu w galerii, no i że tak powiem pilnowała tej rozmowy. Na tej zasadzie to się to się po prostu odbywało.

 - anonimowa wypowiedź dla Radia Tczewa (imię i nazwisko znane redakcji)

 

 

fot. Aleksandra Hotowy

 

W miarę upływu czasu, klientów informowano o problemach z urzędem skarbowym i rzekomym zainteresowaniem prokuratora. Sytuacja miała być jedynie chwilowa, a jedynym wyjściem miało być zaciągnięcie kolejnych kredytów. Nasi rozmówcy, podobnie, nie podejrzewali że wpadli w sidła rozległego oszustwa.

 

Zaczęły się schody, bo mówiły, że mają problem z urzędem skarbowym, że prokurator się nimi zainteresował. No i że generalnie przynajmniej było tak tak w moim przypadku, żeby spłacić ten pierwszy kredyt zaproponowały mi, żebym wziął kredyt kolejny na trzy miesiące, że w ciągu tych trzech miesięcy to wszystko się ułoży wszystko będzie dobrze. Ten kredyt nie był zaciągnięty w Banku Pocztowym. Ten kredyt był zaciągnięty w banku PKO. BP. Miałem się zgłosić do konkretnej osoby z tego banku, do konkretnej pracownicy powiedzieć, że jestem od tej osoby z Banku Pocztowego. No i ta osoba wszystko załatwiła, dopełniła formalności. Pieniądze po opuszczeniu placówki od razu przekazałem jednej z pracownic Banku Pocztowego.

 - anonimowa wypowiedź dla Radia Tczewa (imię i nazwisko znane redakcji)

 

Szokiem okazało się, że kredyty, zamiast być spłacone, były kolejnym etapem manipulacji. Oszustki zainwestowały pieniądze w nieistniejącą giełdę, obiecującą olbrzymie zyski. Klientom obiecywano, że sytuacja jest krótkoterminowa i wszystko się rozwiąże. 

Niestety, historia potoczyła się inaczej.

Kiedy klienci zaczęli się domagać spłaty kredytów, okazało się, że pieniądze z giełdy zniknęły, a obietnice oszustek były jedynie kłamstwem. klienci nie tylko musieli zmagać się z długami, ale także z koniecznością spłaty kredytów, których nie zaciągali.

 

"Inflacja" przyjaźni

 

O tym, że w Banku Pocztowym zachodzą niekontrolowane operacje na kontach klientów świadczy opowieść kolejnej osoby poszkodowanej w procederze. Nagły telefon od obcej osoby sprawił, że życie naszej rozmówczyni nagle stało się skomplikowane. 

Mieszkanka Tczewa, również klientka Banku Pocztowego odkryła na swoim koncie przelew od zupełnie obcej osoby. Przelew na niebagatelną kwotę 25 000 złotych. Postanowiła skontaktować się z nadawczynią pieniędzy, którą udało jej się odnaleźć za pomocą mediów społecznościowych.

 

Zadzwoniła do mnie właśnie koleżanka (jeszcze wtedy się nie znałyśmy) i mówi, że przelałam jej pieniądze i to było 25 000 i ja mówię, ale jak ja mogłam przelać Pani pieniądze? Z jakiego konta? Przecież ja nie mam takich pieniędzy. 25 000 złotych. 

 - anonimowa wypowiedź dla Radia Tczewa (imię i nazwisko znane redakcji)

 

Pracownica banku była bliską przyjaciółką osoby poszkodowanej, z konta której wysłano przelew na 25 000 złotych. Tu proceder oszustwa wyglądał podobnie, jak w innych przypadkach.

 

Napisałam do Karoliny (pracownica Banku Pocztowego), to oczywiście odpisała mi, że to jest w ogóle totalna bzdura, że panie z galerii opowiadają niestworzone historie, że nie mam tego słuchać że jest wszystko pozamykane. Potem dostałam pierwszy monit o zapłaconej racie, bo w ogóle mam trzy kredyty, dwa również o których no nie wiedziałam i napisałam smsa do Karoliny o co chodzi. Czemu dostałam pismo z banku, że mam niezapłaconą ratę. Przecież twierdziła, że ten kredyt jest zamknięty, że to już w ogóle nie to jest jakiś błąd w systemie, to atak hakerski i system wysyłał jakieś bzdurne informacje. 

Pojechałam na wakacje na początku lipca i jeszcze w czerwcu spotkałam ją w sklepie, uśmiechnięta od ucha do ucha. No to porozmawiałyśmy i ja pojechałam na wakacje i zaczęła wydzwaniać do mnie windykacja. Mówiłam, że ja przecież nie mam żadnego kredytu w tym banku, miałam kredyt ale został spłacony. 

Też człowiek nie myślał wtedy o tym, żeby sobie nie wiem sprawdzić w BIKu. Jak wróciłam z wakacji próbowałam się do niej dodzwonić, niestety już telefon był nieaktywny, bo to był chyba ten dzień kiedy ona została aresztowana. Zadzwoniłam jeszcze do do osoby z rodziny która też miała z nią kontakt no i dowiedziałam się że została aresztowana, więc no nic więcej tylko po prostu uderzyłam na policję zgłosić zawiadomienie.

- anonimowa wypowiedź dla Radia Tczewa (imię i nazwisko znane redakcji)

 

CZYTAJ TAKŻE: Przekręty bankowe w Tczewie. Zgłosił się kolejny poszkodowany, który stracił 200 tysięcy złotych

 

Wstrząśnięci klienci zaczęli łączyć siły, ujawniając skalę oszustwa. 

Jednakże, śledztwo ujawniło, że trzy pracownice Banku Pocztowego były architektami tego podstępnego procederu. Wszystko to działo się pod przykrywką instytucji finansowej, która nie tylko zawiodła zaufanie klientów, ale także nie poczuwała się do odpowiedzialności za działania swoich pracownic.

Najnowsze doniesienia sugerują, że sprawą zajmuje się prokuratura, a kilka osób związanych z procederem zostało aresztowanych. Śledztwo trwa, a straty szacowane są na 5 milionów złotych, choć prokurator wskazał, że kwota ta może być jeszcze wyższa.

 

Jeśli naiwność jest zbrodnią, to myśmy tej zbrodni się dopuścili, ale zostaliśmy naprawdę tak wymanewrowani. Zostaliśmy tak zmanipulowani. One były po prostu mistrzyniami manipulacji i jestem przekonany że byłyby w stanie w ten sposób ograć każdego. Dzisiaj ludzie którzy czytają artykuły w internecie mówią ludzie byli głupi, naiwni, jak mogli dać się podejść? One potrafiły podejść nas i one potrafiłyby podejść każdego. One potrafiły podejść mnóstwo osób z własnych rodzin, więc to świadczy o tym, że one w ogóle nie miały skrupułów. Nie było dla nich granicy, której nie byłyby  w stanie przekroczyć.

- anonimowa wypowiedź dla Radia Tczewa (imię i nazwisko znane redakcji)

 

Oszustwa te odkrywają też braki w kontroli i zabezpieczeniach w Banku Pocztowym. Pomimo zgłoszeń klientów, bank nie odpowiedział na ich pisma, co podkreślają jego bezczynność w tej sprawie.

 

Zostaliśmy właśnie tylko sami z tym wszystkim. Piszemy do banków, banki są nieugięte, straszną komornikami, windykacją,  windykatorami terenowymi. Na każde pismo odpowiedź Banku Pocztowego jest taka, że bank zgłosił sprawę na prokuratury, jest prowadzone śledztwo i w momencie kiedy dostaną \wyrok sądu to będą mogli się ustosunkować. Ale to my zostaliśmy z tymi pieniędzmi i niektórzy z nas nawet tyle nie zarabiają co mają rat. Tak więc to jest najgorsze, że ludzie tak naprawdę zostali pozbawieni wszystkiego. Nie mają na chleb, boją się czy będą mieli gdzie mieszkać, bo za chwilę przyjdzie komorniki z licytuje mieszkanie i tak naprawdę nie mamy pomocy.

- anonimowa wypowiedź dla Radia Tczewa (imię i nazwisko znane redakcji)

 

Cała sprawa rzuca światło na kwestie bezpieczeństwa finansowego i etyki w sektorze bankowym, a mieszkańcy Tczewa domagają się skutecznych działań, by zabezpieczyć ich prawa i uniknąć podobnych sytuacji w przyszłości. 

 

Prokuratura odpowiada: Śledztwo ma charakter rozwojowy

 

W związku ze sprawą skontaktowaliśmy się z Prokuratura Okręgową w Gdańsku. Z uzyskanych informacji wynika, że śledztwo ma charakter rozwojowy.

 


Śledztwo zostało wszczęte 14 lipca 2023 r. Postanowieniem z dnia 3 stycznia 2024 r. przedłużono okres śledztwa do 30 kwietnia 2024 r. 

Pokrzywdzonych jest około 50 osób, a łączna  wartość szkody wynosi około 5 mln złotych. 

Liczba pokrzywdzonych oraz wysokość szkody może ulec zmianie.  Z dotychczasowych ustaleń wynika, że oszustwa były dokonywane w związku z działalnością zawodową, przy okazji działalności zawodowej, a niektóre oszustwa miały charakter wyłącznie prywatny i niezwiązany z pracą w banku. Obecnie 5 osób ma status podejrzanego za przestępstwa z art. 286 par. 1 k.k. w zw. z art. 12 paragraf 1 k.k., a niektóre również w związku z art. 294 par. 1 k.k. 

- Mariusz Duszyński, prokurator Prokuratury Okręgowej w Gdańsku

 

Obecnie dwie podejrzane, czyli Karolina N., której postawiono 32 zarzuty i Justyna C., z 24, zarzutami zostały tymczasowo aresztowane. Sąd Okręgowy w Gdańsku przedłużył okres stosowania tymczasowego aresztowania do 19 kwietnia.

Wobec pozostałych 3 podejrzanych, tj.  Łukasza C., Ireny J. i Magdaleny C. prokurator zastosował środki zapobiegawcze w postaci dozoru policji, poręczenia majątkowe i zakaz opuszczania kraju.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Tczewiak 03.02.2024 20:15
To jest ogromny dramat dla tych wszystkich ludzi, również znam pokrzywdzoną osobę, jej opowieść to jak historia z filmu, a teraz praca na dwa etaty, odkładanie każdej złotówki bo nie wiadomo co będzie....do tego banki, ktore maja w d...pie tych oszukanych ludzi....a panie siedzą w ciepełku, jeść dostaną, rachunki ich nie interesują to nie jest normalne......gdzie to wszystko zmierza oszustki powinny być skazane, a poszkodowany nie powinien udowadniać swojej niewinności. A hejterzy życzę Wam spotkania takich osób to pogadamy za kilka muesięcy. Ludzie walczcie trzymam kciuki

Elvis 02.02.2024 23:10
Jeśli ktoś jest cwany i posiada zdolności manipulacyjne to owinie sobie wokół palca każdego. Tak się składa, że znam pokrzywdzoną osobę. Do kredytu nakręciły ją, kiedy była w stanie załamania psychicznego. Niech ludzie swój hejt wsadzą sobie w buty. Przed monitorem każdy mądry. 50 osób... 50 głupców? Nie sądzę!

Basia 03.02.2024 11:24
Masz rację, każdego da się oszukać. A przede wszystkim nawet największa naiwność nie jest przyzwoleniem do tego, by taką osobę oszukiwać. To oszust jest przestępcą, nie osoba oszukana. Jeśli już ktoś musi kogoś "hejtować", to niech lepiej trzyma kciuki za prokuraturę i sądy, by się uwinęły i szybko wydały wyroki na oszustów, których spotka zasłużona kara, a oszukani otrzymają zadośćuczynienie.

Reklama