Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
wtorek, 5 listopada 2024 07:24
Reklama

To jeszcze nie koniec rolniczych protestów. Jadą na Warszawę

Za kilka dni rolnicy ruszą na Warszawę. Mówią, że nie wjadą traktorami do centrum miasta, ale i tak sparaliżują ruch.
To jeszcze nie koniec rolniczych protestów. Jadą na Warszawę

Autor: Robert Gogółka (Facebook)

 

Prezydent Ukrainy zaapelował do Donalda Tuska o pilne spotkanie na granicy. Chce rozmawiać o zażegnaniu kryzysu związanego z rolniczymi protestami. 

Bo to właśnie rolnicy blokują przejścia graniczne z Ukrainą, przepuszczając tiry co jakiś czas (te z pomocą humanitarną i wojskową jeżdżą normalnie). We wtorek razem z myśliwymi gospodarze zablokowali ponad 200 dróg w Polsce. Protesty na granicy trwają.

Rolnicy chcą zatrzymania niekontrolowanego importu żywności z Ukrainy. Ma jechać na zachód, ale część i tak zostaje w Polsce.

 

Zełenski apeluje o spotkanie na granicy

 

„Poleciłem naszemu rządowi, żeby w najbliższym czasie, do 24 lutego, przybyć na granicę między naszymi państwami. Szef rządu Ukrainy, cały nasz rząd, od logistyki do sektora rolnego i oczywiście minister obrony Ukrainym, ponieważ ta blokada na granicy niestety zwiększa zagrożenia dla dostaw broni dla naszych żołnierzy na froncie” – przekazał w swoim oświadczeniu Wołodymyr Zełenski;

I poprosił Donalda Tuska o spotkanie.

 

Szturm na Warszawę

 

Tymczasem rolnicy się nie poddają i 27 lutego mają najechać Warszawę. Sławomir Izdebski, szef związku OPZZ Rolników zapowiada: 

– Zrobimy jak w czasach Andrzeja Leppera, czyli przygotujemy tekst porozumienia. Przykładowo, że z dniem 1 marca rząd wycofuje się z unijnego Zielonego Ładu oraz że w konkretnej dacie zostaną wprowadzone kontyngenty na ukraińskie produkty żywnościowe, aby chronić nasz rynek – powiedział wp.pl.

I dodał, że rolnicy nie wjadą do centrum stolicy traktorami, ale i tak sparaliżują ruch. To będzie marsz spod Pałacu Kultury i Nauki pod Sejm i Kancelarię Premiera.

– Protest w Warszawie będzie dużym zrywem ludzi z całej Polski. Ostrzegam polityków. Mylicie się, zakładając, że rolnicy pokrzyczą pół roku i złe emocje przeminą. Złość na to, że politycy nie reagują, jest coraz większa. W gospodarstwach będzie coraz gorzej finansowo – dodał Wiesław Gryn z Oszukanej Wsi.

 

Rosyjskie czołgi na polskiej granicy

 

Jednocześnie radni ukraińskiego Łucka wystosowali list do swoich polskich miast partnerskich: Białegostoku, Rzeszowa, Zamościa, Lublina, Olsztyna , Torunia i Chełma. Samorządowcy dziękują za okazaną pomoc i przyjmowanie uchodźców, ale teraz apelują o zaangażowanie się w uspokojenie nastrojów i zakończenie protestów.

„Rosja jest naszym wspólnym wrogiem. Ukraińcy i Polacy są po jednej stronie barykady. A jeśli dzisiaj Ukraina nie będzie w stanie się obronić, to jutro Polacy będą musieli zatrzymać na swojej granicy nie ukraińskie ciężarówki, ale rosyjskie czołgi” – czytamy w liście,.

Radni podkreślają, że na Ukrainie nie istnieje transport lotniczy, a morski jest mocno ograniczony. Tylko lądem można przewieźć towary na zachód.

 

Miastowy puka się w czoło

 

Businessinsider.pl, analizując dane GUS, wskazuje, że „polska wieś” nie znaczy tyle co „bieda”. Od wejścia Polski do UE dużo się zmieniło i w 2022 r. przeciętny dochód na członka gospodarstwa domowego wśród rolników wyniósł 2328 zł. 

Jeśli jeszcze wziąć pod uwagę, że na protestach widać traktory za setki tysięcy, a nawet miliony złotych, to miastowi mogą mieć problem ze zrozumieniem, o co tym rolnikom chodzi.

 

Chodzi o politykę?

 

„O ile przeciętny dochód członka gospodarstwa jest u rolnika wysoki, to jeśli weźmiemy medianę (ta wynosi niecałe 1,4 tys. zł), to już tak dobrze nie jest. Co to oznacza? 

Wśród rolników jest spora dysproporcja. Część z nich zarabia naprawdę dobrze, ale przeciętny rolnik ma do dyspozycji mniej więcej tyle pieniędzy, ile zwykły pracownik z pozostałych sektorów gospodarki” – wyjaśnia serwis.

W ocenie ekspertów, mimo różnic między wsią a miastem z korzyścią dla tej pierwszej, rolnicy mają pewne powody do protestu.

Jednocześnie nie przedstawiają własnych rozwiązań, oprócz odejścia od Zielonego Ładu i zamknięcia granicy. 

– Szkoda. Czasem też można mieć wrażenie, że w tym wszystkim po prostu chodzi o politykę – i to niekoniecznie rolną i unijną – komentuje Jerzy Plewa, ekspert zajmujący się w przeszłości rolnictwem w Komisji Europejskiej.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama