Choć pogrzeb odbył się w ostatnią sobotę września, echa skandalu nagłośnionego przez „Wieści z Kociewia” nie milkną. Zarządca cmentarza twierdzi, że o całej sprawie dowiedział się po fakcie, czyli dwa dni po pogrzebie, kiedy przy grobie zobaczył ziemię z odpadkami takimi jak kapsle od butelek czy gruz. Podkreśla, że gdyby w piątek podczas kopania grobu firma pogrzebowa zgłosiła znalezione śmieci, zamieszania można by uniknąć.
Cmentarz rozrasta się w kierunku południowym. Kolejne groby, w tym grób, gdzie znaleziono śmieci, kopane są na terenie zasypanego wąwozu. Firma Juka podkreśla, że administrator od wielu lat zarządzający tym terenem musiał wiedzieć, że w ziemi znajdują się odpadki, bo wcześniej istniało tu dzikie wysypisko.
Według Urzędu Miejskiego doniesienia o dzikim wysypisku nie znajdują potwierdzenia w faktach. Skąd więc śmieci na tym terenie? Prezydent Mirosław Pobłocki tłumaczy, że przed zasypaniem wąwozu cmentarne odpadki prawdopodobnie były przez mieszkańców wyrzucane za płot. Prezydent za zaistniałą sytuację wini firmę pogrzebową i staje po stronie zarządcy gospodarującego cmentarzem od lat 90, co deklarował na naszej antenie.
Wniosek o ekshumację złożony przez wdowę miasto skierowało do sanepidu, tłumacząc, że taka decyzja nie leży w kompetencjach prezydenta. Firma Juka zadeklarowała, że jeśli miasto nie wykona ekshumacji, przeniesie trumnę we własnym zakresie. Wstępne wyniki badań geologicznych, które zlecono po skandalu związanym ze znaleziskiem w grobie, mają wskazywać, że zanieczyszczony jest tylko mały fragment terenu. Tymczasem pogrzeby odbywają się normalnie zarówno niedaleko grobu, gdzie znaleziono odpadki, jak w innych miejscach cmentarza.
Napisz komentarz
Komentarze